wtorek, 17 listopada 2015

Sezon uważam za zamknięty. Prawie...

Uffff......to już. Koniec mojego sezonu biegowego. Jeszcze ze dwa tygodnie pomęczę bułę lekkimi biegami w pierwszym zakresie, żeby nie przeżyć szoku z powodu nagłego odstawienia butów do biegania (nigdy nic nie wiadomo...może jaka delirka z tego powodu człowieka dopadnie?), a następnie trzy-cztery tygodnie czegoś, co fachowcy nazywają roztrenowaniem, a laicy, tacy jak ja, lenistwem. Taki jest plan. Może ten uda mi się zrealizować, w przeciwieństwie do tego, który miał być wzorcowo przepracowanym czasem przed ostatnim w tym roku startem. 

Żeby zachować pewien standard, poniżej zrzuty z biegowego pamiętnika - od pierwszego października, po ostatni start w sezonie.










Jak widać z powyższego, trochę opierdzielania się było. A to trzy treningi w tygodniu, zamiast planowanych czterech, a to tempo, albo dystanse, inne niż zakładał plan. Dość powiedzieć, że żaden tydzień (no poza ostatnim przed Radomiem) nie został przepracowany zgodnie z założeniem. Trudno. 
Kilka słów o samym ostatnim starcie. No cóż....to pierwszy maraton trzeźwości, jaki sobie zafundowałem od bardzo dawna. Tak dawna, że nawet nie pamiętam od kiedy. Sam X Radomski Maraton Trzeźwości to kameralna, niezbyt mocno obsadzona (czas zwycięzcy Bartka Olejniczaka 2:45:34 - choć dla mnie jest kosmiczny - jednak nie powala; ba sam byłem w pierwszej czterdziestce open, a w piętnastce w kategorii wiekowej) impreza. To także pierwszy maraton biegany w kółko - 10 pętli po 4200 metrów. Pomimo moich obaw, nudno nie było.  Pomimo tego, że życiówki nie zrobiłem (a roiło mi się to w głowie na kilka tygodni przed startem), jestem bardzo zadowolony. Czas - 3:26:17 - w niekorzystnych warunkach pogodowych (deszcz, wiatr) jest całkiem spoko. Tempo biegu miałem dość równe - blisko 4:50 (takie wystarczyłoby do życiówki). Obsrałem się, za przeproszeniem,  na kilometrach od 34 do 38. Przy utrzymywanym tętnie (148) tempo spadło do, kolejno 5:09, 5:00, 4:57, 4:54, 5:04 - więc 54 sekundy dołożyłem sobie właśnie tutaj. W zestawieniu, z maratonem, w którym zrobiłem życiówkę i tak późno mnie trafiło. Nauka na przyszłość - poza biciem serca, kontroluj również czas. Czy wrócę do Radomia za rok? Jeżeli Bóg da...czemu nie.





A teraz czas na piwo i chwilę lenistwa.