środa, 30 stycznia 2019

4 miesiące opóźnienia...co to jest dla tych, którzy czasu nie liczą?

      No bo w końcu odpowiedź na  to pytanie miała paść w najbliższą sobotę, a minął kwartał. Dla swojego dobra powiem, że tak długo trwała analiza i układanie odpowiedzi na to pytanie. Jak to zwykle, w tak złożonych pytaniach i rozważaniach bywa, odpowiedź jest jednoznaczna i jasna - sam nie wiem
        Zacznijmy od tego co jest dla mnie old schoolem, a co new trendem? Chodzi o trening - powiedzmy, że porównuję duuuzo biegania, niekoniecznie z sensem (ale z przyjemnością), ze zmniejszeniem objętości, kosztem jakości, usystematyzowania i odrobiny ćwiczeń. Skąd te ćwiczenia? Na fabrycznych treningach właśnie - głupio ich nie robić jak grupa ćwiczy, nie? Rzut okiem na dystanse 2015 - 2900km, 2016 - 3200km, 2017 - 2750 km, 2018 - 2700km ( z czego I kwartał był w oldschoolowym stylu). Jak widać ostatni rok trochę zmniejszył objętość. 
          Same wyniki - Bieg 7 Dolin 2016 15:25:haczyk, Bieg 7 Dolin 2018 15:20:haczyk. Jak widać chuj nie różnica. 5 minut na dystansie 100km? Detal. Ale subiektywnie w 2018 zrobiłem to trochę mniej się niszcząc. Maraton? Bardzo proszę - w 2017  napaliłem się na życiówkę (do złamania było3:25:22) i skończyło się na 3:28:29 (fakt jest jednak taki, że poprawa miała być na wynik 3:19:XX), w 2018 3:23:00 (ale nauczony poprzednią próba nastawienie było tylko na złamanie życiówki, jakkolwiek). 
             No i właśnie. Ta lekka poprawa wyników bierze się ze zmiany sposobu treningu? Czy też z nabierania doświadczenia i bardziej zimnej głowy? Jak wspominałem sam nie wiem. 
                 Nie pozostaje nic innego, jak dalej się zastanawiać. Przyfabryczna drużyna, która miała być zlikwidowana, dostała finansowanie na kolejny sezon, więc będzie można dalej prowadzić rozważania... A plany startowe na 2019 są ambitne. I poza potem i łzami będzie potrzebne duuuuuużo szczęścia. Więc trenujmy i odprawiajmy obrzędy, które szczęście nam dadzą.