poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Porąbka to...

         Wraz z upływem czasu, tętno rosło, tempo rosło (nooo...rosło w stosunku do nakreślonego planu), mgła gęstniała. Samopoczucie dopisywało. Na 20km byłem dziesięć minut szybciej niż planowałem (mówiłem o bezpieczniku, nie?). Leci się. Wszystko było git do 26km. To jakieś przeklęte miejsce na Leśniku. W zeszłym roku też mnie tu spotkało złe. W tym roku, w tym punkcie, był jakiś pieprzony biegun zimna. Suwałki, Jakuck i Wostok w Beskidzie Małym. Zmroziło mnie w jednym momencie. Poczułem się jak sopel lodu. Koszmar. I o ile z górki jeszcze jakoś szło, to pod górę i na płaskim wyprzedzali mnie wszyscy. To pewnie przez ten jebnięty bezpiecznik - mało kto się decydował, by się puścić szybkim tempem po stromym zboczu pokrytym mieszanką błota i śniegu.

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty....

       Pomimo takiego, a nie innego samopoczucia, na 30km przewaga nad domową projekcją zwiększyła się do trzynastu minut. Ale czułem, że więcej z tego nie wycisnę. Byle utrzymać...
Rozpocząłem odliczanie. Do mety pozostało 15km....14km...13km....12km.....Wraz ze zmniejszaniem się dystansu, zwiększała się moja siła (a właściwie wracała do poziomu, który na telefonie/laptopie wyświetla komunikat "Niski poziom. Podłącz źródło zasilania."), wzrastało morale. Ba! Nie mogłem się doczekać tego ostatniego podejścia, które zbiera najwięcej "kurew" miotanych ostatkiem sił. Zbiegając z Kozubnika mijam niedobitki z półLeśnika oraz  kilku Leśników. Widać, że kilkorgu z nich też walnęły bezpieczniki. Mocno zaczęli i teraz za to płacą. Jednemu z nich odbieram nadzieję na to, że już będzie tylko z górki. Nie Stary! Jeszcze ze 135 metrów podejścia na 700 metrach. I "trochę" stromo... Dobiegam tam, mocno zaciskam dłonie na kijkach i lecę w górę (słowo lecę mocno na wyrost bo tempo było 13:49 min/km :) ). Szczyt i w dóóóóóółłłłłłłłł….uliczka, mostek, stadion...6 godzi 32 minuty haczyk sekundowy. Kwadrans szybciej niż planowałem. 45 szybciej niż rok temu (no, ale też 3km krócej w tym roku - nie zapominajmy o tym). Cudo!
Za rok też tu przyjadę! Złamać 6 godzin? Jasne :) 

Po biegu.

Trzy piwka i sen...