niedziela, 7 grudnia 2014

Sapiący święty, czyli poczuć się jak koń.

Bieg Mikołajów (ten konkretnie www.biegmikolajowy.pl bo biegów z Mikołajami, jak nasrał...), bieg charytatywny, bieg po nic. W takiej właśnie kolejności, tak bym go przedstawił.
Bieg Mikołajów, bo w czerwonych czapkach, z białym pomponem.
Bieg charytatywny, bo na jasno określony, szlachetny cel. Chociaż nie wiem, czy te dzieciaki, z Centrum Zdrowia Dziecka z oddziału Nefrologii nie wolałyby, żeby dać im kasę, która poszła na zapisy (a tak tylko złotówka, od przebiegniętego kilometra, czyli według mojego zegarka "wybiegałem" im całe 9,7 pln).
Bieg po nic, bo ani się nie ścigałem, ani się nie przygotowywałem...Tak tylko dla zabawy i dla towarzystwa. No i z racji tego, że bieg odbywał się na służewieckim torze wyścigów konnych, aby poczuć się jak koń :)
Zabawowo wypadło całkiem, całkiem. Miło popatrzyć jak upada wypielęgnowany w dzieciństwie mit Świętego Mikołaja. Ten uroczy, dobry staruszek, w dniu dzisiejszy okazał swoje prawdziwe oblicze. Charczącego, smarkającego, dyszącego, jak na niemieckim pornolu z lat osiemdziesiątych, biegającego łobuza, który trzymając się za wątrobę, rzuca kurwami na prawo i lewo.
Dodatkowo, bieg dzisiejszy potraktowałem, jako przedsmak treningów back to back. Wczorajszy wieczór uraczyło mi dwudziestopięciokilometrowe wybieganie (polecam Łazienki Królewskie - piękna iluminacja plus światełka nad Agrykolą), a dzisiaj Bieg Mikołajów plus pięć kilometrów. Nogi czuć (po kąpieli to piszę,  żeby nie było). Ze wskazaniem na uda. Aż strach pomyśleć co będzie, jak zwiększy się przebieg pierwszego i drugiego dnia. Ale nie będę się tym na razie martwił.

No to skoro trening był udany, dobry uczynek został zrobiony i...i...W sumie te dwie rzeczy wystarczą, to czas napić się piwa.

Pozdro dla Mikołajów biegających w ten  weekend po całej Polsce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz