środa, 1 lipca 2015

No to na chłodno.

Kurz bitewny opadł, więc można na spokojnie wyciągnąć wnioski,  podzielić się przemyśleniami i tym podobne. 

Wyścig.
Sam wyścig zaskoczył mnie tym, że był łatwy pod względem, nie wiem jak fachowo to nazwać, ale powiedzmy, że technicznym. Wszystko działo się na drodze lub na tak szerokich ścieżkach, aby mógł się zmieścić quad. Mając w pamięci zbiegi i podejścia, które były w Krynicy na trasie Wielkiej Prehyby, tu poczułem się trochę niespełniony (chociaż, pewnie dzięki temu, że takich nie było, to udało mi się ukończyć).  Na pierwszy bieg ultra, mający  sto kilometrów, to dobry wybór.

Trening.
Sami wiecie, że miałem obawy przed tym, czy trenuję wystarczająco dobrze. Sam schemat był, jak się okazuje, (dość) dobry. W przyszłości zrezygnuję z wybiegań powyżej 40 kilometrów (no może raz zrobię 50km,  tak dla samej frajdy przebiegnięcia takiego dystansu. Może to głupie, ale trudno) na rzecz dwóch treningów w ciągu dnia np 2x20km. Teraz, gdy już wiem, jak zachowuje się mój organizm podczas długotrwałego wysiłku, wydaje mi się to bardziej sensowne.
Co jeszcze? Żadne Kopy Cwila, Agykole, górki Szczęśliwickie, nie dadzą tego co prawdziwe góry. Warto będzie w przyszłości pomyśleć o weekendowych nawet wyjazdach w jakieś pagóry. Lepszą Połowę ubrać w buty do biegania i to co normalni turyści robią idąć, zrobić biegiem. Mam nadzieję, że Ona to wytrzyma. Dodatkowo, czas poćwiczyć marsz pod górę. Naprawdę można w bardzo szybkim tempie podejść, a nie podbiegając. Wiem, bo byłem wyprzedzany w ten sposób...
Warto pracować nad szybkością. Ten element potraktowałem, patrząc z perspektywy czasu, trochę po macoszemu i brakowało momentami mocy, żeby trochę przyjebać przyspieszyć. Tak jakby nogi zapomniały, co trzeba zrobić.
Jeżeli treningi szybkościowe traktowałem po macoszemu, to ćwiczenia na core i ogólnorozwojowe, to niechciane dziecko, które cudem uniknęło skrobanki i zostało oddane do domu dziecka. Totalna klapa. Podczas samej Sudeckiej Setki jednak nie odczuwałem zaniedbań.Ale jestem przekonany, że trzeba będzie w końcu się przemóc i je robić. .
Na koniec słówko o treningu, powiedzmy, mentalnym. Trzeba wierzyć. Pomimo zwątpienia, pomimo tego, że wydaje nam się, że robimy coś niewłaściwie, że nie jest tak jak być powinno, trzeba wierzyć. Nie tracić celu z oczu i cały czas wierzyć. Wierzyć w samo to, że się to uda. Wychodząc na trening, nawet na dziesięć kilometrów, mieć świadomość tego, ze właśnie ta dycha, przybliża nas do mety stukilometrowego biegu.Wiem, ze brzmi to, jak pierdolenie z internetowych filmików o motywacji, ale  wszystko co mówię, to prawda.

Otoczka.
Lubię zawody. Lubię to co się dzieje przed nimi i po nich. No...może  z wyłączeniem Tłocz się  Biegnij Warszawo. Ale cała resztą - super.  W Boguszowie-Gorcach też tak było. Ludzie z zaciekawieniem pytają czy przyjechałeś tu na Setkę, czy to robiłeś, oceniają twoje szanse na tle miejscowych zawodników. Panie z Domu Gościnnego Rodar,  sprawiały wrażenie, jakby celem ich życia było sprawienie, żebyś się uśmiechnął i otrzymał wszystko o co poprosisz (chociaż ulokowanie mnie na drugim pietrze nadal uważam za złośliwość Panienki :> ).  Panie z baru na przeciwko Rodaru, martwiące sie czy oby nie jesz za mało przed samym startem. Po prostu mistrzostwo świata.

Minusy.
W sumie to tylko jeden. Za mało było w tym biegu biegania. No...ale to tylko i wyłącznie moja wina.


Co dalej?
Sam nie wiem. Pewnie powinienem zakończyć pisanie swoich wypocin, ale ...hm...spodobało mi się. Odkryłem w sobie dar pisarski :):) Po napisaniu tego zdania stwierdzam, ze odkryłem w sobie talent kabaretowy.Chyba nawet jest na takim samym poziomie co pisarski :)
A tak serio, skupiając się na bieganiu. W tym roku to już, chyba tylko półmaraton Praski (Praga w Warszawie, rzecz jasna, a nie ta czeska podróba) i Maraton Warszawski. Na MW mam być dla Swojej Lepszej Połówki zającem na  3:59:59, jeżeli tak będzie, to poszukam jeszcze czegoś z miesiąc później, żeby wystartować naprawdę, aby się sprawdzić. Bo na 3:59:59 chyba dam radę...Chociaż, pokorę przed tym dystansem i tak czuję. Chciałbym złamać 3:25:00, ale nie wiem czy sie to uda. 

A tymczasem, przygotowanie, do MW, uważam za otwarte.

Dla porządku run logi z czerwca:




Pzdr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz