czwartek, 13 listopada 2014

Jesienna deprecha....

Cudowna jest jesień tego roku. Raz, jeden jedyny raz się zdarzyło, podczas biegania, że, jak to ujął pewien poeta,  deszcz padał, napierdalał...  Nic tylko biegać. I chlać. I chlać i biegać.  Mówiąc szczerze, oba te akcenty, rozkładają się pół na pół. Remis bez wskazania. Na każdy trening przypada jakieś wydarzenie. Imieniny. Awans w Lidze Europy. Wizyta w mieście spoko DJ. Powrót dawno niewidzianych ludzi z zesłania za miasto. Można mnożyć.
 Niby upadlanie się wódą, koliduje mi z treningiem - jakoś sie nie mogę wdrożyć w tryb czterech treningów w tygodniu, ale jakoś to przeboleję. W połowie grudnia kończę, minimum do wiosny, zajęcia z piłki kopanej, więc okienko na dzień treningowy będzie jak znalazł.  No i doszedłem do wniosku, że jednak potrzebuję więcej czasu na to, żeby wskoczyć na wyższe obroty. Chociaż i tak na dziś, w połowie miesiąca, licznik pokazuje więcej zrobionych kilometrów niż w październiku (wiem, wiem... klepanie kilometrów nie ma sensu, liczy się jakość, a nie ilość ..bla, bla, bla..takie tam frazesy), więc progres (no, progresik) jest.
Póki co sam schemat tygodnia treningowego jest prosty:
1. Parę kilometrów na granicy I/II zakresu plus podbiegi (będę starał się zamknąć miesiąc liczbą 20 podbiegów po 150 m)
2. Wybiaeganie/rozbieganie/jak zwał tak zwał 10-12 km w zależności od nastroju
3. Parę kilometrów w I zakresie plus parę w drugim. Ewentualnie zamiast drugiego kilkanaście przebieżek. W zależności od nastroju
4. Dłuuuuuugie wybieganie (no dobra na razie z jednym "u" w środku - bo maksymalnie 23 km)
Tyle, że na razie zawsze coś z tygodnia wypadnie  - poza długim wybieganiem. Żeby nie wiem co nie ma przebacz.  Z resztą odczuwam olbrzymią  radość, wychodzenia na długie wybieganie, gdy podczas wysiłku zamiast potu, wydziela się z ciecz o smaku słono-alkoholowym (no i god save the quechua ...że też ja wcześniej sobie tego plecaka na kacowe wybiegania nie nosiłem). 

Na koniec mały kącik poetycko-sportowy.  

 po dobrej wódzie
lepszy jestem w dżudzie
a po ostrym chlaniu
 jestem mistrzem w bieganiu

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz