poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Jutro jest juz dziś...

...a właściwie, to jutro z Półmaratonem Warszawskim, które wspominałem uprzednio, było piętnaście dni temu.

Jak poszedł XI Półmaraton Warszawski? Wynik tak dobry, że aż sam się zdziwiłem. Szacunki z treningów wskazywały na czas w okolicach 1:41:00- 1:42:00. Dodatkowo biorąc pod uwagę nastrój, wszystko poniżej traktowałem jako sukces. Przyszedł dzień startu - piękna pogoda, bardzo dobre samopoczucie, serce przepełnione miłością...Strzał startera!!! I bach  1:37:haczyk.  Sam sobie pogratulowałem. Przez moment nawet mignęła mi w głowie myśl, żeby atakować życiówkę, ale było to jakieś 5 km przed metą, a na takim dystansie   1"30" ciężko byłoby  upchnąć (jakby nie było trzeba byłoby zmniejszyć tempo o 18" na kilometr).
Co poza wynikiem mi się podobało (oczywiście w aspekcie "sportowym", bo trasa i  atmosfera na piątkę z plusem)? Że na Belwederskiej (czterystumetrowy podbieg na 20 km) tempo siadło dosłownie  włos.  Trzeba inwestować w podbiegi. Nie ma bata. Zwraca się fantastycznie.

I w takiej świadomości żyłem, aż do dwunastego kwietnia. Tego dnia okazało się, że robienie podbiegów, których efektami się tak zachłysnąłem,  to chyba za mało. Weryfikacja przyszła bardzo prosto. Moja Lepsza Połowa zaproponowała, żebyśmy wybrali się na start na Górkę Kazurkę. Tego dnia wystartował pierwszy z cyklu pięciu biegów w Monte Kazura (strona fufufu imprezy). Trzy pętle po 1666 metrów każda - łącznie 5km. Przewyższenia, według organizatorów -  250 lub 300m (w zależności, gdzie na stronie patrzymy). Impreza kameralna, dobrze zorganizowana i strasznie dająca w kość. Ujmę to tak - gdyby to był mój pierwszy start w biegu górskim (szeroko rozumianym biegu górskim, rzecz jasna), to chyba nigdy nie zdecydowałbym się na dłuższy dystans po górach. Bo, bym srał w gacie, że nie przebiegnę tam nawet 10km. 
Takie porównanie: Pólmaraton Warszawski - średnie tempo 4:36 min/km,średnie tętno 148. Monte Kazura  - średnie tempo 6:13 min/km, średnie tętno 154. 
Po tym starcie jestem pewny jednego - Świerc i Leśniak  mogą  być pewni, że na Wielkiej Prehybie, z mojej strony, nic im nie grozi....  To tak na wesoło, bo na smutno realnie muszę na pewno mniej optymistycznie popatrzyć na swój start w tej imprezie. A na drugi wyścig cyklu Monte Kazura zdecydowanie się wybiorę. Gdyby ktoś z Was się zastanawiał co zrobić ze sobą dziesiątego maja, mogę podpowiedzieć: pakuj się w metro i przyjeżdżaj na Ursynów!

I fotka z fejsbunia ursynowskiej imprezy


A ja tymczasem, wolnym krokiem, rozpocznę pakowanie się na wyjazd do Szczawnicy.   Bardzo wolnym krokiem, bo czuję niemoc po weekendzie - combo: bieganie, piłka nożna, alkohol swoje robi....
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz